Kultura, Lifestyle, Social Media

Zakochałem się w Spotify ale…..

Tak się jakiś czas temu złożyło, że na mojego prywatnego google’owego e-maila, trafił kupon który dawał mi możliwość stworzenia konta w serwisie Spotify z opcją „1 Month Premium User”. Już wtedy wiedziałem czym mniej więcej jest Spotify, że to stream’ing wszelakiej muzyki i że dużo ludzi nie wyobrażało sobie codziennego życia bez tej aplikacji. Zachęcony wspomnianym na początku kuponem pomyślałem sobie – Raz kozie śmieć, spróbuję, a było to dokładnie jakiś rok temu.

Po okresie jednego roku aktywnego użytkowania Spotify, mogę powiedzieć co nieco o tym jak działa, za co można je lubić a za co nie, bo wszak trochę tego „ale” przez ten rok znalazłem. Zacznijmy może jednak od tego za co Spotify można kochać. W ramach niewielkiego abonamentu (lub w opcji free – wtedy słuchamy co jakiś czas reklam), wynoszącego dokładnie około 19 zł, dostajemy dostęp do przeogromnej bazy muzycznej, która możemy przesłuchiwać wzdłuż i wszerz. Możemy to robić na komputerach stacjonarnych, telefonach, tabletach itp. Baza jest rzeczywiście ogromna, wielokrotnie wpisywałem dość na chybił-trafił nazwy utworów i artystów i zazwyczaj wszystko się znajdowało jak za dotknięciem magiczną różdżką. Są oczywiście od tego oczywiście wyjątki. Często w wyszukiwarce nie udaję się znaleźć artystów ze średniej półki tworzących muzykę elektroniczną – wiem bo często ich szukam i muszę zadowalać się tradycyjnym nośnikiem CD lub Winylem.
W samym Spotify, czy to na telefonie czy na komputerze, możemy tworzyć swoje playlisty, udostępniać je innym lub korzystać z takowych udostępnionych. Jest opcja „Radio”, albo coś co sam bardzo lubię „Odkrywaj”, gdzie aplikacja sama sugeruję Ci na podstawie tego czego w przeszłości słuchałeś, czym możesz być zainteresowany. Rzecz naprawdę świetna i wiele już perełek muzycznych udało mi się w ten sposób odnaleźć. Spotify jako serwis stream’ingowy, potrzebuję do działania dostępu do Internetu, jednak na maksymalnie 3 urządzeniach można przygotować sobie playlisty offline, które będą grały na naszym komputerze czy telefonie bez względu na to czy będziemy w zasięgu sieci WiFi/GSM czy po środku niczego. Opcja sprawdza się świetnie, bardzo oszczędza transfer 3G/LTE,  tylko należy pamiętać, że playlisty offline oczywiście będą zajmowały miejsce na naszych urządzeniach. Teraz trochę z rzeczy które, mnie osobiście wkurzają. Pierwsza to jakość dźwięku, co jak co, ale czasem mimo ze w domu mam naprawdę bardzo dobre łącze i często tworzę playlisty offline, dźwięk wydobywający się z aplikacji jest koszmarny. Zauważyłem, że zależy to bardzo często od przypadku. Jeden album którego słucham jest ok, inny (jak na przykład nowy Linkin Park) to kakofonia dźwięków. Druga rzecz, to magiczne „Ten utwór nie jest dostępny w Twoim kraju”, ah te pitolone akty prawne – chociaż z drugiej strony nie powinno mnie to obchodzić, w końcu płacę i chce słuchać, no ale w takiej sytuacji pozostaje YouTube, albo iTunes.  Po trzecie, niestety aplikacja na urządzenia mobilne czy to iPhone czy iPad, pozostawia wiele do życzenia jeśli chodzi o jej 100% poprawną pracę, ale to akurat można przeżyć, ot zwieszka tu, zwieszka tam.
Reasumując, Spotify to świetny wybór dla osób które nie są fanami fizycznych nośników, i chcą mieć dostęp do swojej ulubionej muzyki praktycznie wszędzie. Baza na prawdę jest obszerna i ciągle powiększana, a autorzy będą serwis ciągle rozwijali, więc może być tylko lepiej.

Udostępnij ten artykuł

Related Posts

Zobacz też

Tygodniówka Technologiczna #2

Wróciliśmy z TT#2, przepraszam, że to tyle trwało ...