Kultura, Lifestyle, Swiat i Okolice

Idźcie do kina, czyli Guardians of the Galaxy

Dzisiaj o filmie słów kilka. Pewnie z każdej strony otaczają Was recenzje nowego tworu Marvel Studios czyli Guardians of the Galaxy, ale nie dziwcie się. Ten film to absolutny must see tych wakacji, więc jeśli nie byliście to przeczytajcie (nie będzie spoilerów), a potem od razu idźcie do kina.

Zacznę od wyznania, które pewnie od razu zdyskredytuje mnie w Waszych oczach, ale trudno – zaryzykuje. Do początku lipca tego roku nie widziałam żadnego filmu produkcji Marvel Studios, na pewno nie w sposób świadomy. No po prostu myślałam, że filmy o superbohaterach to nie moja bajka, ja raczej z tych dramatycznych i serialowych. Pewnego pięknego popołudnia wykorzystując jakże zaawansowaną technologię 3D w telewizorze A. stwierdziliśmy, że obejrzymy sobie film. Padło na Avengersów, o których żadne z nas nie miało pojęcia czym są ani skąd się wzięli. Film minął, zrobić na nas naprawdę dobre wrażenie, choć nie zrozumieliśmy jakichś ¾ wątków, ale trudno, była zabawa, były efekty, było miłe popołudnie. Dobre wrażenie i świadomość niezrozumienia większości filmu pociągnęło za sobą konsekwencje. Podjęliśmy się wyzwania obejrzenia chociaż tych filmów Marvel, których postacie odegrały główne role w Avengers i tydzień później byliśmy już po seansach wszystkich Iron Manów, obu Thorów, obu Kapitanów Ameryka i jeszcze raz Avengersów w odpowiedniej kolejności.

Zakochaliśmy się w tych produkcjach, wielowątkowości, odwołaniach do innych filmów, efektach itd. Mogłabym wymieniać, ale po co, nie o to w tym tekście chodzi. Chodzi natomiast o najnowszą produkcję Marvel Studios, czyli Guardians of the Galaxy, po naszemu Strażnicy Galaktyki. Będąc na bieżąco postanowiliśmy iść do kina na najnowsze dziecko wytwórni. I kompletnie tego nie żałujemy.

Po pierwsze: Od razu mówię – jeśli chcecie iść, ale zastanawiacie się czy 2D czy 3D czy IMAX– IMAX IMAX IMAX. Efekty nie są przesadzone, nie ma się wrażenia po 5 minutach, że nasze oczy już nie wytrzymują tego na co muszą patrzeć. Trochę obawiałam się iść na film 3D, bo do tej pory moje wspomnienia związane z tą technologią nie są zbyt miłe, jak dzisiaj pamiętam jak po seansie Avatara przez cały wieczór leżałam z zamkniętymi, bolącymi oczami. Tym razem było super, naprawdę.

Po drugie: Muzyka – jako dzieciak urodzony w latach 90. nie bardzo ogarniałam ścieżkę dźwiękową, ale byłam wręcz zachwycona jak bardzo pasuje do tego filmu. Przez większość czasu miałam ochotę wyjąć telefon i sprawdzać co to za piosenki, żeby od razu po powrocie do domu stworzyć sobie nową playlistę – na szczęście Spotify zrobiło to za mnie. Dawno żaden film nie urzekł mnie swoja muzyką. Perfekcja.

Po trzecie: Humor – Przez większość filmu po prostu się śmialiśmy. Humor to siła tego filmu, coś co sprawiło, że dzisiaj mówią o nim wszyscy dookoła. Żarty są mądre, a aktorzy tak świetnie bawią się swoimi charakterami, że ani na chwilę człowiek nie siedzi znudzony.

Po czwarte: Groot. Po prostu. Pójdziecie, zobaczycie, zrozumiecie.

Idźcie, a potem napiszcie co myślicie. Specjalnie nie nawiązuję do fabuły filmu, bo o tym trzeba by napisać oddzielny tekst, sami przekonajcie się, że warto. Ja mam nadzieję, że jeszcze nie raz zobaczymy Strażników, i że cały świat pokocha ich tak jak bohaterów Avengers. Miłego seansu!

 

Udostępnij ten artykuł

Related Posts

Zobacz też

Cele i plany na 2018 – One Little Word

Wiecie, że jedno słowo może być silniejsze od ...