Kultura

Grawitacja, czyli katastrofa z ziemią w tle

Miałem okazję, przedpremierowo (dzięki Cinema City Polska), wszak premiera dopiero 11 października, obejrzeć najnowszą produkcję studia Warner Bros i Alfonsa Cuarón’a (to ten Pan od trzeciej części „Harrego Potter’a” i „Ludzkich Dzieci”), pod tytułem „Grawitacja”, lub, jeśli ktoś preferuje oryginalne tytuły, ‘Gravity’. Nie chcę z tego wpisu robić recenzji filmu, bo każdy powinien go obejrzeć i dokonać własnej oceny, ale wywołał on w mojej głowie burzę i dlatego postanowiłem o nim napisać.


Miałem mieszane uczucia udając się do kina, trailery widziałem kilkukrotnie przed innymi seansami i zawsze bardzo, ale to bardzo przykuwały moją uwagę. Na początku był jeden, z czasem pokazano jeszcze kilka fragmentów z filmu ubranych w minutową zapowiedź. Zgodnie z tym co widziałem wcześniej (i trochę poczytałem), spodziewałem się gigantycznej megaprodukcji, która powinna przykuć oko widza od początku do końca. Muszę przyznać, że się nie zawiodłem, ale zacznijmy od początku.
Film wyświetlany jest w 3D, a ja niespecjalnie przepadam za tą technologią, ale… dodatkowo wyświetlany jest na ogromnym ekranie kina IMAX, a to jest zdecydowanie duży plus. Oczywiście najdłużej trwały reklamy przed samym seansem, no bo przecież płacąc 31 zł za bilet, musimy spędzić 15 minut oglądając oferty banków, czy promocję nowych samochodów. Po przebrnięciu przez ciężkie początki i zaraz po pojawieniu się napisu „Prosimy założyć okulary 3D”, wylądowałem w niebie. Film zaczyna się od przepięknej panoramy Ziemi wykonanej z kosmosu i od tego momentu przez następne około 20 minut kręcony jest jednym ujęciem, bez żadnych cięć! Mnie osobiście szczęka powoli opadała do samej ziemi. W między czasie (kiedy szczęka opadała) poznajemy głównych bohaterów, których jest dwóch, czyli dr. Ryan Stone (Sandra Bullock) i Matta Kowalskiego (George Clooney). On, dowódca misji, z dużym poczuciem humoru i mentalnością starego wyjadacza kosmosu oraz ona, Pani doktor przygotowująca teleskop Hubble’a na potrzeby swoich ziemskich badań. W jednej chwili oglądamy przepiękne panoramy kosmosu, Ziemi i sprzętu nad którym pracują astronauci, a za chwilę wpadamy w wir traumatycznych przeżyć które zaczynają się dziać, tam setki kilometrów nad powierzchnią ziemi. Film z minuty na minutę nabiera tępa i bardzo ciężko oderwać jest wzrok od ekranu. Być może potwierdzi to fakt, że w kinie, w niektórych momentach, było absolutnie cicho, mimo że sala była pełna. Nie chce opisywać całej fabuły, jednak czas jednak czas poświęcony na oglądanie ‘Gravity’ minął mi bardzo szybko i uważam, że jest to najlepszy film 2013 roku z tych które do tej pory widziałem. Oczywiście, można mu zarzucić kilka rzeczy, chociażby to jak odwzorowane zostało zachowanie bohaterów na stacji kosmicznej czy w przestrzeni albo to, że pani Bullock nie pokazała nic nadzwyczajnego w swojej grze aktorskiej, ale są to tylko szczegóły które nie są w stanie przyćmić świetnego działa jakie wyreżyserował pan Cuarón. Bardzo chętnie obejrzę ten film jeszcze raz i mam nadzieję, że zdążę do IMAXa zanim go z ekranu zdejmą 😉  A Wam bardzo serdecznie go polecam i zaznaczam, że jest to kino które naprawdę wciąga. Uważajcie na nisko przelatujące odłamki! [D]

Udostępnij ten artykuł

Related Posts

Zobacz też

Tygodniówka Technologiczna #2

Wróciliśmy z TT#2, przepraszam, że to tyle trwało ...